"Przekora"
Wydawnictwo: GAD Records (2022)
Autor tekstu: Piotr Banasiak
Drogi czytelniku! Mamy rok 1974 i pod światłym przewodnictwem tow. Edwarda Gierka wspólnemi siłmi budujemy, produkujemy, doganiamy, a w produkcji stali walcowanej i ton ziemniaków z hektara nawet przeganiamy imperialistów! A wspólny trud Partii i społeczeństwa umila f a n t a s t y c z n a muzyka naszych orkiestr rozrywkowych!
Spójrzmy wprzódy na okładkę tego albumu. Typowy obrazek tamtego czasu. Dokładnie taki mam w pamięci z nowobudowanych poznańskich osiedli na Ratajach, albowiem onego czasu miałem tyle wiosen, co chłopcy na zdjęciu - może jeden z nich (ten najładniejszy oczywiście) to właśnie ja?
A teraz włączmy płytę. Ta muzyka smakuje jak pierwsza wtedy wypita na wczasach FWP PepsiCola. Ta muzyka pachnie OldSpice'm z Pewexu. Muzyka światowa. Kolejny album z serii archiwalnych nagrań Orkiestry Henryka Debicha, niezmordowanie odkopywanych przez Przedsiębiorstwo Eksploracyjne GAD Records. Tym razem to album dokumentujący metamorfozę Orkiestry. Przemianę z ansamblu zapatrzonego w bezpieczny i trącący myszką easy listening lat 60tych w pełnokrwistą, nowoczesną jazzująco-funkującą machinę polskiej socjalistycznej muzyki pop!
Posłuchajmy "Przez Dziurkę Od Klucza" napędzanego energetyczną elektryczną sekcją, z brawurowymi solówkami trąbek i saksów. Posłuchajmy "Przekory", pełnej zmian dynamiki i nastroju, w której rozmarzone smyki nagle "łamie" przesterowana gitara i świetne dęciaki. Taki utwór chcieliby mieć w repertuarze Chicago albo Blood Sweat & Tears... Posłuchajmy oryginalnej i po Debichowsku rozbujanej adaptacji beatlesowskiego “Eleanor Rigby”. Posłuchajmy jazzujacej "Naszej Zielonej Łąki", gdzie na metrum 5/4 słychać iskrzące rozflecenia i szklane hammondalia.
I jeśli do tego momentu będziemy jeszcze stać na nogach, to gwarantuję, że na łopatki rozłoży nas "Ulica bylejaka". Prawdziwy killer z iście hollywoodzkim tematem i hollywoodzkim rozmachem. Istne credo smykowej przestrzeni i dętoblaszanego poweru ( ach te puzony!). To jest właśnie siła Debichowej Orkiestry a przy tym świadectwo jej UNIWERSALNOŚCI. Ten utwór mógłby przygrywać w filmie o tym, jak nasi w huku dział szli przez Odrę na Berlin. Albo mógłby z powodzeniem ilustrować obrazek polskiego sierpniowego poranka, gdy łany zbóż padają łupem rzędu pędzących kombajnów marki Bizon. Ale mógłby też być w czołówce jakiegoś amerykańskiego serialu gangsterskiego, powiedzmy z Peterem Falkiem albo Telly Savalasem w roli głównej. I Quentin Tarantino też by "Ulicą Bylejaką" nie pogardził - to pewne. Słuchać GŁOŚNO!
I tak do końca płyty. Posłuchajmy tych trademarkowych, misternych, szybujących smyków, kunsztownie rozpisanych dęciaków, pompującej dynamicznej sekcji, przemyconej tu i ówdzie hendrixowskeij gitary, tych wszystkich flecikowych, hammondowych czy wibrafonowych smaczków i didaskaliów... Ten album to wielka funkująco-orkiestrowa beczka miodu, zaprawiona delikatnie infantylnym, staroświeckim dziegciem w rodzaju "Kolędników". Na szczęście ten infantylny posmak jest krótki i ledwie wyczuwalny :)
Niestety, jesienią 1991 jeden podpis pewnego urzędasa-imbecyla z Komitetu PR i TV zakończył historię wszystkich polskich Orkiestr Rozrywkowych PR i TV. Na szczęście pozostała muzyka, którą staraniem m.in. GAD Records możemy odkrywać na nowo i docenić jej walory. Czas kiedy "Polska rosła w siłę a ludziom żyło się dostatniej" słusznie odchodzi w niepamięć, ale muzyka rozrywkowa tamtej dekady z pewnością jest niezaprzeczalną wartością. Pokazuje profesjonalizm, kunszt wykonawczy i aranżacyjny, a przede wszystkim wyobraźnię kompozytorską tamtego pokolenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz