Piotr Domagała - acoustic guitar, electric guitar, electronics
Marek Toporowski - harpsichord, clavichord, Roland c-50
Patryk Zakrzewski - riq, zarb, percussion
"Music for Jazz Guitar and Harpsichord"
Marek Toporowski - harpsichord, clavichord, Roland c-50
Patryk Zakrzewski - riq, zarb, percussion
"Music for Jazz Guitar and Harpsichord"
Wydawca: Dux
Autor tekstu: Maciej Nowotny
Piotr Domagała jest rzadkim w polskim jazzie typem gitarzysty-wirtuoza, który najlepiej się czuje wędrując po mniej uczęszczanych ścieżkach. Ja zawarłem z nim znajomość niedługo po jego debiucie, przy okazji albumów wydanych odpowiednio w 2009 roku - "Slavonic Tales", a następnie w 2013 - "Pnącza". W nagraniach tych Piotr Domagała w nowoczesny, lecz przystępny sposób wykorzystywał dziedzictwo polskej muzyki ludowej do kształtowania własnego, oryginalnego języka wypowiedzi na swoim instrumencie. Warto podkreślić, że te nagrania o mniej więcej dekadę antycypowały obecny rozkwit zainteresowania muzyczek i muzyków jazzowych tym dziedzictwem.
W 2016 roku Domagała wydał kolejną ważną dla siebie płytę "Chowańce" nagraną ze światowej sławy Kwartetem Śląskim, laureatami prestiżowej Gramophone Classical Music Awards, która znamionowała nowy etap jego kariery. Tym razem dokonał zwrotu od muzyki ludowej ku współczesnej muzyce klasycznej, a także zaczął odważniej stosować element improwizowany w swojej muzyce. Jego najnowszy album "Music for Jazz Guitar and Harpsichord" wpisuje się dokładnie w ten trend, stawiając Domagałę obok takich innych jazzmanów jak - tylko ostatnio - Możdżer i Masecki, którzy w absolutnie dowolny, a przy tym wysoce indywidualny i kreatywny sposób, żonglują estetykami jazzu, muzyki klasycznej i innymi, aby dotrzeć do stęsknionego ambitnej muzyki słuchacza.
Na swoim nowym krążku Domagała proponuje nam wyjątkowe muzyczne spotkanie, bo do współpracy zaprosił wirtuoza klawesynu Marka Toporowskiego. Nie muszę pisać, że płyt nagranych w takiej kombinacji - jazzowa gitara i klawesyn - jest jak na lekarstwo. Pozostaje pytanie, ilu chętnych jest na takie lekarstwo! Bo słuchanie muzyki nagranej w duecie dwóch instrumentów strunowych "szarpanych" jest wyzwaniem dla słuchacza, który jest konfrontowany z bardzo nietypowymi spotkaniami dźwięków. Wszakże w mojej ocenie z tego trudnego zadania muzycy wyszli zwycięsko, głównie dzięki trzem cechom tego nagrania.
Po pierwsze, dawno już skończyły się czasy, gdy muzycy jazzowi i klasyczni patrzyli na siebie z nieufnością: klasyczni lekce sobie ważąc umiejętności techniczne jazzowych, a jazzowi niezdolność klasycznych do improwizacji. To nagranie zadaje całkowity kłam tym stereotypom. Obaj muzycy z równym stopniem dezynwoltury eksperymentują z brzmieniem, energicznie, z dowcipem traktując zarówno kompozycje napisane na ten album jak i fragmenty, które są w pełni improwizowane (jak w utworze "Seria FC"). Ta partnerska relacja dwóch wirtuozów, kompletnie nie oglądających sie na to z jakich światów się wywodzą, a skupiających się z pasją na muzyce jest jednym z najprzyjemniejszych zaskoczeń na tej płycie.
Po drugie, Piotr Domagała napisał świetne kompozycje na ten album (jedną dodał Ryszard Borowski). Doskonale wyczuł możliwości instrumentów, ich możliwe współbrzmienia, stąd w ogóle nie brakuje nam tu elementu legato, a finezyjna rytmika, nieraz bardzo złożona, całkowicie pochłania naszą uwagę. Jakby tego było mało, muzycy doprawiają tę już znakomitą potrawę, zmianami w obszarze instrumentarium, gdzie oprócz gitary klasycznej słyszymy nieraz elektryczną, a klawesyn bywa zastępowany przez klawikord lub Rolanda. Ta gotowość do elektronicznych przetworzeń dźwięków, połączona z jazzową improwizacją i kultem brzmienia charakterystycznym dla "muzyki dawnej", byłaby nie do pomyślenia jeszcze dekadę temu, nie mówiąc o czasach wcześniejszych.
Po trzecie, i podsumowując, esencją współpczesnego jazzu jest - zgodnie z powszechnie znaną definicją - umiejętność zaskakiwania słuchacza, a muzyki klasycznej - perfekcja wykonania. Do niedawana chcieć najlepszego z obu tych światów było jak żądać połączenia ognia i wody. Ale płyty takie jak ta udowadniają, że muzyka dzisiejsza jest immanentnie eklektyczna, że nie liczą się etykietki, lecz wirtuzeria opanowania instrumentów, odwaga w mówieniu swoim językiem, entuzjazm i wiara w uniwersalność języka muzycznego. Tylko i aż tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz