Tekst: Piotr B.
Uwertura:
Przenoszę Cię na moment Drogi Słuchaczu w głębokie i szare lata 80te, w których rytm dnia dzieciaka w wieku szkolnym wyznaczały dźwięki z Polskiego Radia. Dźwięki niezmienne, znane na pamięć. Gdy zbliżało się południe, wiedziałeś, że po wybrzmieniu jakiejś klasyki nieubłaganie nadciąga Komunikat IMGW O Dzisiejszym Stanie Wód Ważniejszych Rzek W Polsce. Że za chwile ktoś w niezmiennej, nieubłaganej kolejności beznamiętnym głosem wyrecytuje " ... w dolnej strefie stanów średnich i wynosił... na Sanie w Przemyślu ... na Bugu we Włodawie ... w ciągu ostatniej doby ubyło ... w Malczycach ...". Taka wdrukowana w mózg, hipnotyzująca mantra, przy której czytając, leżąc czy nawet bawiąc się w sąsiednim pokoju od razu byś wychwycił jakiekolwiek potknięcie, odstępstwo od ustalonego porządku nazw... Jak w transie. Potem? No jasne - "ostatni krótki sygnał oznacza godzinę dwunastą". A po chwili hejnał z Krakowa, cztery razy mniej lub bardziej udanie powtórzona solówka pana trębacza, przedzielona jakże pamiętnym odgłosem kroków. Jak w transie. A po hejnale? Oczywiście! Audycja "Z Malowanej Skrzyni", a w niej kujawiaki, mazury, trombity, obertasy, podkogutki! Szewcowiaki, Gościeszanki, Królowianie, Tośtoki, Obiboki... Nieprzebrany tożsamościowy skarbiec brzmień i emocji. Nasze dziarskie etno. Nasz malwą i bocianem malowany trans.
Allegro:
Jak dotarłem do Odpoczna? Posłuchajcie. Jak już pisałem
onegdaj budowlańcy to społeczność wbrew pozorom niesłychanie audiofilsko wrażliwa, choć i zapalczywa zarazem. A w kwestii folkloru i jazzu to już w ogóle. Było tak. Kwiecień 2020, nocą jeszcze zamróz, ale w dzień skowronki na polach, słowiki po lasach koncertują, a słońce na naszej budowie już kałuże w błoto zamienia. W powietrzu i w gumiakach czuć było wiosnę. Tamtego dnia wysiadam ja z wywrotki i widzę, że wysoko na rusztowaniu dwóch pomocników głównego zbrojarza okłada się zawzięcie. Chłopy wielkie, pleczyste, pięści walą jak cepy, ino kurz z drelichów i tynk z worków się unosi. Do tego pomiędzy stękaniem bluzgi się konkretne ozywają, nie do zacytowania. Wbiegamy na górę, rozdzielamy te buldogi, te pyski okrwawione, zaślinione a zawzięte, a jeszcze ryczące ku sobie... jeden cały jeszcze w pianie, drugi bez górnej jedynki... Nic ino związać. Jako tako uspokojonych pytamy, o co poszło? Otóż "dyskutanci" mieli kompletnie różne zapatrywania co do obecności dwu- i trzygłosowego kontrapunktu oraz faktur opartych na pionach akordowych w "Siódmawce" Zbigniewa Namysłowskiego. Powiadam - idziemy do majstra, on rozstrzygnie! Majster powitał nas jak zwykle spojrzeniem wściekłego byka, jak zwykle kazał... no powiedzmy "oddalić się w pośpiechu", ale na końcu jeszcze ryknął za nami: "Nie przyłaźta mnie tu ze starociami! Lepi se Odpoczna posłuchajta!". Dwa dni później za pól litra pożyczyłem od Majstra płytę. I już nie oddałem. Bo oniemiałem. A lube wspomnienie "Z Malowanej Skrzyni" z nagła mię naszedłszy, rumień na jagodach i ciepło w sercu sprawiło.
Scherzo:
Zajrzało do malowanej skrzyni czworo muzykantów, a każdy z innej parafii, każdy już z dorobkiem niemałym. Upatrzyli sobie swoje rodzinne stony, tę krainę środkowopolską i poczęli ów skarbiec opoczyński zgłębiać, a przez pryzmat swojego ludowego, rockowego i jazzowego doświadczenia oglądać i interpretować. Oczywiście, że nie oni pierwsi. Przypomnijmy wielu pasjonatów do dzisiaj uparcie poszukujących i nagrywających rozmaitych muzycznych Nikiforów ukrytych gdzieś po kołach gospodyń wiejskich, domach kultury i świetlicach parafialnych. Od trzydziestu lat mamy prawdziwy renesans i zatrzęsienie etno muzyki, od tradycyjnego pasiastego folkloru do kombinacji zupełnie abstrakcyjnych. Również w obszarze jazzowym tradycja ludowa ma swoją długą historię, począwszy od pamiętnych Namysłowskich "Piątawek" i "Siódmawek"; a i obecnie konkurencja jest znamienita, choćby wspomnieć o projektach Piotra Damasiewicza czy Irka Wojtczaka. Nic to. Odpoczno udowadnia, że nadal warto do malowanej skrzyni zaglądać , warto ten nasz ludowy korzeń obrabiać, wykorzystywać jego olbrzymi potencjał, bo na prawdę można w oparciu o to stworzyć coś frapującego, nośnego, ciekawego.
Płyta urzeka lekkością, bezpretensjonalnością, a zarazem wirtuozerią, poczuciem humoru oraz - uwaga! - sprytem wykonawczym. Album zaskakuje już od pierwszych chwil swoim własnym JĘZYKIEM ARTYSTYCZNYM. Każdy fan jazzu doskonale wie, że The Ramones zaczynali swoje wiekopomne opusy od wyskandowanego "One! Two! Three! Four!". Z kolei jazzmani z Kraftwerk jedną ze swoich epokowych płyt rozpoczęli beznamiętnym, robotycznym "Ein, Zwei, Drei, Vier". A Odpocznianie? Album zaczyna się od "Raz dwa trzy, dwa dwa trzy" i dalej Drogi Słuchaczu radź sobie sam. A w zasadzie daj się po prostu ponieść temu niezwykłemu opoczyńskiemu groove, temu unikalnemu timingowi, temu niewiarygodnemu amalgamatowi, który powstał z zespolenia jazzowego triolowania z ludowym kwartolowaniem.
"Odpoczno" to fantastyczne smyczkowe melodie. Tak jak Brian Jones był strażnikiem rytm'n'bluesowego ogniska u RollingStonesów, tak Pan Lorenc i Pani Gancarczyk zdają się być filarem tradycyjnej strony zespołu. Myślę że nieprzypadkowo. Oboje wszak od lat w ludowym tworzywie dłubią, a nawet w jednym
Kożuchu chodząc na przykład. Słucham tych PanaLorencowych czasem skocznych zaśpiewów, czasem lamentacji... i od razu widzę tych wszystkich magów skrzypkowego ludowego undergroundu... Jana Morawskiego, Stanisława Ksytę, Stanisława Palucha, Piotra Strzałkowskiego... pewnie z Nieba z radością obserwują, jak się Pan Lorenc uwija.
"Odpoczno" to głos Pani Gancarczyk. Głos mocny, polesko - źródlany, łęczycko - łąkowy, chwilami bałkańsko - dźwięczny, ale znamienny tym, że ma w sobie delikatny, jak muśnięcie wiatru, ledwie słyszalny "czerstwy" tembr. Nadaje mu to zdecydowania, mocy i dojrzałości. I przede wszystkim niebywałej autentyczności. Wspaniały głos!
"Odpoczno" to nie jest produkt powierzchowny, jak kilkuminutowa wizyta w sklepie Cepelii. To jest owoc mozolnego zagłębienia się w materię dźwiękową, w idiom opoczyńskiego oberasa. Posłuchajmy partii gitarowych. To jest efekt dogłębnego studiowania przez Pana Kądziele gry miejscowych skrzypków (Stanisław Wolski) i harmonistów (Julian Jarząb) i zespolenia jej, a właściwie zaimplementowania do obszaru improwizacji jazzowej. W efekcie słuchamy fantastycznych dźwięków granych na instrumencie, który nigdy nie funkcjonował w muzyce tradycyjnej!
Mam tutaj jedną ciekawą obserwację. Dziwię się, że profesjonaliści nie zwrócili na to uwagi. W kilku miejscach te "ludowe" partie gitarowe i improwizacje bardzo zbliżają się do tego, co wyczyniał w solówkach Roger McGuinn w The Byrds w 1966/67r. Wystarczy porównać Odpocznieńskiego "Kowboja w Kalinie" albo "Od Ksyty" z Byrdsowymi "Eight Miles High" albo "I See You". Moim zdaniem to nie jest przypadek. Po pierwsze, jak wiadomo, muzycy The Byrds tworzyli pod ogromnym wpływem Johna Coltrane'a. Po drugie, co prawda wiemy, że ojciec Coltrane'a okazjonalnie grywał na skrzypcach, ale o wiele ważniejsza jest informacja biografów, iż stryj Alice Blair, matki Coltrane'a, był emigrantem z ziem polskich. Nazywał się Abram Bleigerman i - co udokumentowano - prowadził szynk w Petrykozach. A zatem, melodyka ziemi opoczyńskiej stanowi integralny składnik DNA stylistyki Wielkiego Saksofonisty jak i Ojców amerykańskiej psychedelii! Po prostu, Coltrane odziedziczył opoczynskie nuty po kądzieli! Pardon - po Kądzieli.
"Odpoczno" to prawdziwy rollercoaster w obszarze rytmiki. Pan Gwadera w jednym z wywiadów oznajmił, że gra "wiejski rap". Panie! Czy Pan sobie ze mnie żartuje?! Przecież nawet głuchy wysłyszy, że to co Pan grasz, to jest brylantowe, rozsłingowane heavy-country z zakamuflowanym wątkiem źródłowym! Panie! Mając do dyspozycji skromny dżaz zamiast rozbudowanej perkusji, a to koloryzujesz Pan pięknie i budujesz tkankę ("Oj Prawda"), a to transujesz Pan zapamiętale, by za chwilę wybuchnąć synkopującym crescendem ("Dekarski"), a to zapodajesz Pan rześkie łupucupy ("Jedziemy") wypisz wymaluj wesele w Kunicach albo Jarocin '84! Jaki rap Panie??
"Odpoczno" to kolorowy, wielowątkowy patchwork, utkany z wielu smakowitych szczegółów dźwiękowych. Znajdziesz tu Słuchaczu klimaty zwiewne i magiczne, jak z dawnych produkcji OBUH Records ("Piejo Koguci"), znajdziesz i wściekłą nawałnicę gitarowych riffów ("Jedziemy"), przerwaną na chwilkę tylko po to, żebyś przez ułamek sekundy usłyszał... a to już sobie sprawdź sam, co :). Transowy "Jade Ja Se" udowodni Ci z jednej strony, że źródła krautrockowej motoryki leżą gdzieś w centralnej Polsce, a z drugiej strony pokaże, jak niedaleko jest z Końskich nad rzekę Jenisiej do Tuvy.... Wprawne ucho usłyszy też efekty stosowane przez jamajskich mistrzów dubu oraz smaczki z hip-hopowego światka. Aurę dźwiękową wzbogaca nieco dyskretnej elektroniki, tricków edycyjnych i efektów, zwłaszcza piękne pogłosy. Na deser jeszcze perełka - "Jedna Noga w Odrzywole": molowe zwrotki przeplatane durowymi mostkami - jak w prastarych pieśniach wielkopostnych albo "Te Deum Laudamus". Następnie w części drugiej utworu już tylko dury i barokowo "schodząca" progresja... i wspomnienie zapachu w drewnianym kościółku w Sołku...
"Odpoczno" to także teksty. To jest zupełnie osobny rozdział. Teksty czasem obrazowe, przepełnione życiową mądrością ludowych porzekadeł ("Oj Prawda"). Czasem po wiejsku impresyjne, rozedrgane. Bywają też liryki wielowątkowe, nieco mistyczne, z elementami gwary, zawierające bogatą symbolikę, a nawet - wpływ Salvadora Dali? - posmak wyraźnie koprofagiczny... z resztą , posłuchajmy fragmentu:
" A BUJAŁA SIĘ CIOTKA NA DRZWIACH OD WYCHODKA
ALE PRZYGLĄDAŁ SIĘ WUJA JAK SIĘ CIOTKA BUJA"
W Odpocznieńskich lirykach znajdziemy też prawdziwe kalambury, wybitnie wieloznaczeniowe. Przeanalizujmy choćby taką strofę:
"ALE ŻEBYŚCIE WIEDZIELI JAK PRAGNĘ NIEDZIELI"
Można to interpretować doprawdy na wiele sposobów. Być może jest deklaracja niechęci do prac polowych i obrządkowych w gospodarstwie? Pochwała lenistwa i garownictwa? Ale wejdźmy głębiej. A może podmiot liryczny utonął w przesadnej pobożności, dewocyjnie oczekując cotygodniowego rytuału? Ale wejdźmy jeszcze głębiej. Światek muzyczny nie jest taki duży, wszyscy wszystkich znają... Może to jest po prostu ukryte wyznanie? Wyznanie tkliwego a porządliwego afektu ku Panu Jackowi N., autorowi poczytnego dzieła "Histora Jazzu - 100 Wykładów"?? Tobie Słuchaczu osąd pozostawiam.
Rondeau:
Album trwa niecałe 37 minut. Krótko? Mój Boże - a czy "Love Supreme" Coltrane'a trwa dłużej? Do diabła - czy "Reign In Blood" Slayera trwa dłużej?! No właśnie. Tu się liczy precyzja i potęga wyprowadzonego ciosu. A "Odpoczno" to jest mentalny cios w splot słoneczny. Nie nudzi ani przez sekundę. Wsysa. Uzależnia. Nie bierze jeńców.
Mamy wiosnę 2022r. Zespół nieco zmienił skład. Panią Joannę zastąpiła Pani Joasia, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Odpoczno nadal żegluje na potężnej fali kreatywności i już niedługo możemy oczekiwać kolejnego ujawnienia ich geniuszu. A póki co, w oczekiwaniu na nowy materiał, sięgnij Drogi Słuchaczu po ten album. Zajrzyj do malowanej skrzyni. Posłuchaj tych skrzypcowych i basowych śpiwli, tego przaśnego a kolorowego dżazowego łojenia, tych rozedrganych gitarowych pajęczyn, tego śpiewu jak babie lato... Poczuj ten letni brzask, gdy za stodołę za potrzebą bieżysz, a przed oczami łąka mgłą zaległa a pierwszym słońca promieniem ozłocona. Weź zboża w gajdę, co by się nie głębosić. Posłysz ten karczmiany gwar, saremne śpiewy dziewek u rzeki i końskie rżenia. Pomnij te czerwcowe noce, te wielkie księżyce, gdy pośród psów chargotania koguty latają na rozgwieżdżonym Chagallowym niebie, gdy wszystko się mieni i krąży coraz szybciej coraz szybciej wiruje i szybciej i dyla oj da dana u ha!