Danka Milewska - voice, kalimba, zither, koshi
Gracula Religiosa - voice
Artur Maćkowiak - electronics
Sonoformy
WM10
By Bartosz Nowicki
Gdyby "Sonoformy" ukazały się dwadzieścia lat temu, bezwzględnie trafiłyby do katalogu Obuh Records, gdzie sąsiadowałyby z wydawnictwami Pathmana, Karpat Magicznych, czy Za Siódmą Górą. Płyta Danki Milewskiej idealnie wpisuje się w mitologię "muzyki, jakiej świat nie widzi". Świadczy o tym zarówno ezoteryczny charakter nagrania, elektroniczno-akustyczny sztafaż kompozycji, oparty na etnicznych instrumentach (cytra, dzwonki wietrzne, kalimba), oraz nietuzinkowy koncept.
Milewska, pochodząca z Bydgoszczy artystka i performerka, proponuje słuchaczowi pewien rodzaj ekshibicjonizmu duszy i ciała. Będąc w siódmym miesiącu ciąży postanowiła przy pomocy muzycznej materii "uwolnić to, co zapisane w ciele". W rezultacie mamy do czynienia z niezwykle intymną i zmysłową, zanurzoną w zaświatowej poetyce, impresją nad stanem, uznanym przez wiele kultur jako silnie tabuizowany. Ciąża bowiem oznaczała na ogół wykluczenie przyszłej matki ze struktur społecznych. Jak pisał Arnold van Gennep "(...) kobieta jest izolowana z dwóch powodów: dlatego, że jest niebezpieczna i nieczysta, albo dlatego, że ciężarna, z fizjologicznego i społecznego punktu widzenia przejściowo znajduje się w stanie anormalnym (...) i traktuje się ją w taki sposób, w jaki traktuje się chorych, obcych itp." ["Obrzędy przejścia" PIW 2006]. Nieczystość kobiety i przymus odosobnienia, jak podaje z kolei Piotr Kowalski, "motywowane były także przez szczególny status, jaki miało nienarodzone dziecko znajdujące się w jej łonie. Należało ono bowiem do sfery zaświatowej i było istotą hybrydyczną." [Leksykon Znaki Świata - Omen, przesąd, znaczenie" PWN 1998].
Podobnej izolacji doświadcza Milewska, która zamyka się w nagraniowym studio, by poddać się symbolicznym egzorcyzmom. Wsłuchuje się zatem w ciało, a głuchota studia nagraniowego sprzyja temu procesowi. Swój niejednoznaczny, z etnologicznego punktu widzenia, status kulturowy, bliski zaświatom, ilustruje muzyką. Narzędziem ekspresji jest tu przede wszystkim głos artystki, równie zaświatowy. Momentami szepczący niejasne mantry, innym razem piskliwy jak u wiedźmy, chwilami kuszący i kołysankowy.
Narracja "Sonoform" jest ascetyczna. Artystka dozuje każdy pojedynczy dźwięk instrumentu oraz z nabożnością celebruje ciszę pomiędzy nimi. Na sugestywność onirycznego nastroju wpływ mają również elektroniczne drony, generowane przez goszczącego na płycie Artura Maćkowiaka. Na tym tle oszczędnie pobrzękują cytra i kalimba, dopełniając całości obrzędu. Na "Sonoformach" gości jeszcze jeden zjawiskowy głos. To Gracula Religiosa, gwarek czczony, ptak mimetyczny, z niezwykłym podobieństwem naśladujący dźwięki otoczenia i do złudzenia imitujący ludzką mowę. To on staje się interlokutorem Milewskiej, powiernikiem jej tajemnic i stronnikiem w mrocznych zaświatach.
"Sonoformy" są zapisem intymnego rytuału, przybierającego formę poetyckiego rozmarzenia, melancholii obecnej w każdym dźwięku i w każdym westchnieniu. To także magiczny pakt z siłami natury reprezentowanymi tu bardzo szeroko zarówno pod postacią ptaka, żywych instrumentów wykonanych z naturalnych surowców, lecz przede wszystkim przez tę najważniejszą ukrytą tuż pod skórą, pod sercem. Całe to rozdarcie między życiem a zaświatami zostaje subtelnie zilustrowane muzyką niosącą w sobie jednocześnie mroczną tajemnicę i kojącą słodycz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz