Michael Bates' Acrobat:
Marty Ehrlich - klarnet
Sara Schoenbeck - fagot
Fung Chern Hwei - skrzypce
Michael Bates - kontrabas, aranżacja
Michael Sarin - perkusja
Lutosławski Quartet:
Roksana Kwaśnikowska - pierwsze skrzypce
Marcin Markowicz - drugie skrzypce
Artur Rozmysłowicz - altówka
Maciej Młodawski - wiolonczela
Anna Lobedan - wokal w The Sea
Tytuł płyty: "Metamorphoses: Variations On Lutosławski "
Wydawca: Anaklasis (2023)
Opis do zdjęć: Fot. PWM / ANAKLASIS / Bartek Barczyk.
Autor tekstu: Hanna Raya Polanowska
Kto stoi za twoim ulubionym utworem? Czy znasz swojego rolnika? Z przekąsem zadałam sobie to pytanie, gdy w rozmowie z Maciejem, redaktorem Polish Jazz-u, poruszyliśmy temat płyty: Metamorphoses: Variations On Lutosławski - Michael Bates’ Acrobat / Lutosławski Quartet.
Przenieśmy się na chwilę do jesieni roku 2021, kiedy to na wrocławskim Jazztopadzie pojawił się Michael Bates. Na muzycznej scenie na wodzie, Odra Centrum, którą prowadziłam, gościliśmy koncert festiwalowy. Tam, producencko-artystycznie, nasze ścieżki się przecięły i zaczęła się znajomość. Pewnie dobrze wiecie, jak mały jest świat. Nikogo nie powinno dziwić, że ten nowojorski kontrabasista okazuje się być kolegą mojego kolegi, znanego z czasów, kiedy John Zorn brylował na Manhattanie. Wróćmy jednak do tytułowego rolnika – zdradzę wam, że Michael w brooklińskim ogródku miał kury. O ile Michaela miałam przyjemność poznać osobiście, tyle o narodowym dobru, jakim określa się Lutosławskiego, nie wiedziałam nic. W tym momencie pewnie straciłam wielu z was, zagorzałych muzykologów. Bardzo dobrze! Ten felieton/artykuł/kawałek moich wynurzeń osobistych miał się pojawić już jakiś czas temu – za cierpliwość raz jeszcze dziękuję Maciejowi. Nie mogłam nikomu tego zrobić, nadal uważam, że nie mogę. Przedwiośnie spędziłam zatem stalkując Witolda Lutosławskiego: Jego osobę, jego otoczenie, jego dom, jego rodzinę, utwory, warszawską salę koncertową, komentarze jego fanów. Wszystko po to, by móc posłuchać płyty, wydanej w cudownym ANAKLASIS PWM, z uwagą.
Spróbuję dla was odtworzyć moment, w którym w niedużej wrocławskiej trattorii spotykam się z artystami, chwilę po zakończeniu drugiego dnia nagrań. Jest grudzień 2022 roku, dość zimny. Przy stole wita nas Michael Bates, kontrabasista, kompozytor i edukator muzyczny pochodzenia kanadyjskiego, który od wielu lat mieszka i pracuje w Nowym Jorku. Michael wraz ze swoim zespołem Acrobat nie pierwszy raz bierze na warsztat wschodnio-europejską klasykę, ciekawskim polecam „Music for, and by, Dmitri Shostakovich”. Kwintet, w nieco odświeżonym składzie, tworzą muzycy jazzowi oraz klasyczni z bogatym doświadczeniem, również kompozytorskim. W skład wchodzą: Marty Ehrlich, multiinstrumentalista, który w szczególności uwiedzie was swoim kunsztem klarnetu w „Dance Prelude #2-I”; Sara Schoenbeck, fagocistka otwierająca „Cantilenę”; Michael Sarin, perkusista z ogromnym uśmiechem, bez którego utwór „Wind Trio³-I” nie mógłby zaistnieć; Fung Chern Hwei, skrzypek, o którym, choć nie powinnam publicznie tego wyznawać, po tym jak przeczytałam kilka słów przyjaciół Funga na jego temat, zapisał się w moim umyśle, jako jedna z najcieplejszych osób jakie miałam przyjemnośc kiedykolwiek poznać. Włoska knajpka nie jest duża, ale to dopiero połowa stołu. Jest z nami Antoni Grzymała, legendarne ucho polskiej reżyserii i realizacji dźwięku, który przyjechał na nagrania z Warszawy. Są i ci, bez których tej historii w ogóle by nie było – Lutosławski Quartet. Puszczam tutaj oko do zespołu, gdyż rok później spotkaliśmy się przy podobnej okazji przy stole z Craigiem Tabornem i Ksawerym Wójcińskim. Mała chwila na „female empowerment” – w tym powstałym w 2007 roku zespole pierwsze skrzypce gra Roksana Kwaśnikowska. Marcin Markowicz (drugie skrzypce), Artur Rozmysłowicz (altówka) oraz Maciej Młodawski (wiolonczela). Historycznie, w 1964 roku Witold Lutosławski opublikował dwuczęściowy utwór „Kwartet Smyczkowy”, który w jego twórczości był co prawda doświadczeniem jednorazowym, ale charakteryzował się wzrostem roli aleatoryzmu kontrolowanego – aspekt, dzięki któremu kompozytor zapisał się w kartach historii muzyki. Mamy jednak rok 2022, a kwartet od 15 lat na całym świecie sławi dorobek polskiej muzyki, a w szczególności twórczość Witolda Lutosławskiego. To właśnie ich koncert z Urim Cainem, rok wcześniej, zauroczył Bates’a i zapalił jego małą obsesję wokół twórczości tego kompozytora. Klamrę osobową można zamknąć w dość przekornym – patrząc na biografię Lutosławskiego – miejscu: utwór „the Sea”, gdzie syrenim głosem ludowe motywy wyśpiewuje Anna Lobedan. Aktorka i wokalistka, która kilka miesięcy wcześniej wraz z Lutosławski Quartet, Marcinem Maseckim i Grzegorzem Tarwidem oczarowała słuchaczy 20-stej Jesieni Jazzowej im. Tomasza Stańko w Bielsku Białej. Gdybyśmy mieli wymienić wszystkich, których dotknął złoty palec tego projektu, nie wiem czy starczyłoby miejsca w tym przytulnym lokalu gastronomicznym. Zostawię wam jednak jeszcze jedną ciekawostkę: był tam z nami również Zbigniew Kozera, wrocławski kontrabasista znany z takich formacji jak Into The Roots – trio Piotra Damasiewicza, którego to instrument usłyszycie na płycie.
Czy coś łączy Bates’a i Lutosławskiego? Patrząc na mnie z okładki, poprzecinanym wzrokiem, Witold Lutosławski zdaje się zadawać to pytanie. Zastanawiam się, czy czas, który spędziłam chłonąc materiały o tym muzyku, legitymizuje mnie, choćby w najmniejszym stopniu, do recenzowania tej płyty. W wyobraźni wracam do żoliborskiej pracowni artysty. Do perfekcyjnego zestawienia mebli, rytmu dnia, wspólnej kawy z żoną w południe, aż po dywan zamówiony na wymiar w jednym z londyńskich butików. Te ostatnie miesiące wgłębiania się w historie tej rodziny to była realna metamorfoza mojego nastawienia do życia. Im bardziej wsłuchiwałam się w słowa o tym człowieku, tym bardziej jego altruizm, pogoda ducha oraz dbałość o higienę słuchania i słyszenia stawały się mi bliskie. Co ciekawe, w poznawaniu bliżej Michaela Bates’a również towarzyszyły mi te obserwacje. Widzicie Michael to ciepły, szczerze uśmiechający się muzyk z niebywałym uporem i dążeniem do perfekcji. W podcaście Contrabass Conversation opisał proces opracowywania utworów na tę płytę i cóż, bez zbędnego zaskoczenia można powiedzieć, że to co słyszymy na płycie to efekt ciężkiej, codzienniej żmudnej pracy.
Zakopując się w materiałach o Witoldzie Lutosławskim, miałam również przyjemność poznać opinie fanów, którzy szeroko komentowali dostępne w internecie treści. Podkreślali, że dla melomana największą ucztą było nie tylko słyszenie utworów, ale również możliwość zobaczenia samego mistrza na scenie. Chociaż koncert promujący projekt "Metamorphoses" był ograniczony do nowojorskiej publiczności, z radością przekazuję ekscytujące wieści. Jesienią odbędzie się trasa koncertowa tego projektu po Polsce, z przystankami w Krakowie, Wrocławiu i Warszawie. Jeśli chcecie doświadczyć tego unikalnego połączenia dźwięków i historii na żywo, zapraszam do uczestnictwa. To będzie doskonała okazja, aby na własne uszy przekonać się jak brzmi wasz nowy ulubiony utwór, i kto za nim stoi.
Te kury na Manhatanie i obecność Ksawery Jan Wójcinski mnie przekonują...
OdpowiedzUsuńI że spsane przez Hanę!