Translate

poniedziałek, 14 lipca 2025

Cezariusz Gadzina Quartet - "white in blue"

Cezariusz Gadzina Quartet

Cezariusz Gadzina – saksofon altowy i sopranowy
Sota Seta – fortepian
Yuta Omino – kontrabas
Ryo Noritake – perkusja

Tytuł płyty: "white in blue"

Wydawnictwo TAK Records

Autor tekstu: Robert Kozubal

Japoński silnik z turbo dopalaniem sterowany polską technologią i pomysłem – tak w mechanicznym skrócie można podsumować album „white in blue”, najnowszy projekt saksofonisty, dyrygenta, kompozytora Cezariusza Gadziny oraz jego młodych muzycznych przyjaciół z Japonii. I napiszę to od razu, na wstępie i bez ogródek: płyta wgniotła mnie w fotel.

Uwielbiam japońskie granie jazzu. Oni niemal zawsze go wykonują tak, jakby za chwilę miał skończyć się świat, z wielką przesadą, pędząc na maksa, na złamanie karku, dają z siebie wszystko, wypruwają flaki. Mam wrażenie, że nie tylko mnie urzeka ten „japan jazz style”. Dość wspomnieć Tokyo Spirit Band - założony rok temu międzynarodowy kwartet, w którym obok Wojciecha Mazolewskiego grają japońscy i polscy muzycy, regularnie koncertujący w Japonii i nagrywający wspólne utwory. Z drugiej strony w Japonii gorąco przyjmowani byli i są nasi wspaniali muzycy jazzowi: Leszek Możdżer, Marcin Wasilewski Trio, Piotr Damasiewicz z Aleksandrą Kryńską, Lemańczyk/Golicki/Sarnecki Trio i wielu, wielu innych w tym także Cazariusz Gadzina.

Pora na lidera, pomysłodawcę i autora. O panu Cezariuszu można pisać bez końca: jego biografia, współpracownicy klasyczni i jazzowi, lista wspaniałych i niezwykłych projektów jest wielce obszerna. Jego „jazzowe oblicze” przejawiało się współpracą z Piotrem Wojtasikiem, Nigelem Kennedym, Alexi Tuomarilą, Jarosławem Śmietaną i wieloma innymi. Ma na koncie bardzo udane albumy jako lider np. zrealizowane przed ośmioma laty „Mosty” są doskonałą, żywiołową płytą, do której bardzo często wracam.

A teraz czas na Danię, ona lubi polskich artystów jazzowych, przynosi im szczęście. Otóż spotkanie Gadziny z japońskimi muzykami, które było początkiem „white in blue”, miało miejsce podczas Copenhagen Jazz Festival – tam właśnie Yuta Omino, aktywny na japońskej scenie kontrabasista, zaprosił Cezariusza Gadzinę do Tokio. Zespół uzupełnili młodzi, wybitni instrumentaliści: Sota Seta na fortepianie i Ryo Noritake na perkusji.

Po cyklu klubowych koncertów i festiwalowych występów w Japonii, artyści zdecydowali się uwiecznić wspólną wizję w studiu, ale „na setkę”, czyli bez cięć i poprawek. I tak zrobili. W jedno popołudnie.

Łatwo powiedzieć! Gadzina jednak świetnie wiedział co robi, bo po trasie koncertowej znał możliwości swoich japońskich muzycznych towarzyszy. Niemniej podkreślmy, że tego typu rejestracje wymagają odwagi od wszystkich: lidera, muzyków i realizatorów, ale – jeśli emocje nie wezmą góry nad techniką lub odwrotnie - to efekt końcowy bywa wprost poruszający w swej szczerości. I tak jest w tym przypadku.

Płytę otwiera doskonały, zagrany z werwą utwór „Bye, bye”, który jak gdyby na wstępie żegna wątpliwości związane z odsłuchem. Popisy: na fortepianie Sota Seta, czy pana Cezariusza na saksofonie pokazują świetne wspólne ogranie i wzajemne wyczucie, ale przede wszystkim jest to maksymalny muzycznie czad. Podobny feeling ma swingujący kawałek „Attencion Please”, a jest to – zapewniam was - krystaliczna klasyka jazzu: bujający, improwizowany w dużej części kawał pięknej muzyki gnającej gdzieś w odmęty świata. Nie dość na tym: ciekawym zabiegiem artystycznym są aż trzy utwory Chopina (dwa preludia, jeden mazurek), które dzięki jazzowej transformacji nabierają absolutnie nowego wymiaru (ach, jak cudownie obudowany jest temat z Prelude in C Minor op. 28 nr 20 F. Chopina) . Gadzina i Seta kreują dialog między klasyczną formą a wolnością improwizacji, wprowadzając przestrzeń oraz wyciszenie. Interpretacja „Rosemary’s Baby” Krzysztofa Komedy to hołd dla polskiego jazzu, zarysowany minimalnym duetem saksofon–fortepian, gdzie wyjątkowym instrumentem jest właśnie wymowna cisza pauz.

Każdy z muzyków wniósł do sesji unikalną osobowość: Gadzina błyszczy finezyjnymi frazami na saksofonach, bo gra na poziomie światowym, Seta buduje harmoniczne mosty, ale także, kiedy trzeba, szaleje na maksa, Omino zapewnia stabilne oparcie, a Noritake gra z kapitalnym wręcz wyczuciem reszty składu. Podobna wrażliwość pozwala na ryzykowne zwroty, które zdają się wynikać z głębokiego zrozumienia wspólnej wizji. Kwartet pokazuje też, jak ważne jest ogranie, zaufanie i otwartość w improwizowanym dialogu.

Surowe, jednorazowe nagranie i przemyślane aranżacje tworzą niepowtarzalny kolaż brzmień. Płyta stanowi znakomity przykład fuzji kultur i dowód na to, że w jazzowej spontaniczności tkwią megatony magii i jest to napęd nie do zajechania, jak silnik Mercedesa "beczki". „white in blue” to - jestem przekonany - będzie pozycja obowiązkowa dla miłośników współczesnego jazzu. Płyta ukaże się w sierpniu i zaklinam Was, nie możecie jej pominąć w swojej płytotece.

Program płyty łączy autorskie kompozycje Gadziny z jazzowymi reinterpretacjami klasyki i jedną komedowską perełką: 

1. Bye Bye
2. Prelude in E Minor op. 28 nr 4 (F. Chopin)
3. Prelude in C Minor op. 28 nr 20 (F. Chopin)
4. Mazurka in A Minor op. 17 nr 4 (F. Chopin)
5. Attention Please
6. Let Her Play
7. Obertask
8. Rosemary’s Baby (K. Komeda)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz też: