Joe Lovano: Tenor Saxophone
Marcin Wasilewski: Piano
Sławomir Kurkiewicz: Double Bass
Michał Miśkiewicz: Drums
Tytuł płyty: "Hommage"
Wydawnictwo: ECM Records (2025)
Nagrano: November 2023, Van Gelder Studio, New Jersey
Autor tekstu: Paweł Ziemba
Rok temu na platformie Polish-jazz.blogspot.com opublikowałem swoją ostatnią recenzję, która dotyczyła płyty “Better” autorstwa Tomasza Dąbrowskiego & The Individual Being. To muzyka niezwykła, pełna emocji i witalnej energii. Dziś trzymam w ręku album HOMAGE, wydany przez ECM Records — owoc współpracy Joe Lovano i Marcin Wasilewski Trio. Nieprzypadkowo właśnie od tej płyty rozpoczynam mój powrót do pisania o muzyce. Choć oba albumy dzieli nie tylko czas, ale i skład wykonawców, to w mojej ocenie łączy je jedno — duch Tomasza Stańki. Obecny nie w dźwiękach dosłownie, lecz w sposobie myślenia, w emocjonalnej głębi i szczerości przekazu.
Po wydanym w 2020 roku albumie “Arctic Riff” oraz wspólnych występach w kultowym nowojorskim klubie Village Vanguard w 2023 roku, Joe Lavano oraz Marcin Wasilewski, Sławomir Kurkiewiczem i Michał Miśkiewicz, zdecydowali się na kolejne spotkanie “dusz”.
Wydany przez prestiżową wytwórnię ECM Records, najnowszy album Joe Lovano HOMAGE nie jest standardową kolejną jazzową kolaboracją amerykańskiego saksofonisty. To niezwykle intymna rozmowa przy świetle gasnącego dnia, w której każde słowo, a raczej dźwięk, ma swoje miejsce i wagę. Album otwiera kompozycja Zbigniewa Seiferta “Love in the Garden”, która nie tyle zaczyna się, co wyłania z ciszy… jakby wracała do nas po długim czasie z miejsca, w którym rozmowa się kiedyś urwała. To szept. Nie ma fanfar, nie ma wielkich deklaracji, nie ma dźwiękowych fajerwerków próbujących uwieść słuchacza. Jest za to bardzo refleksyjna, a jednocześnie przepełniona ekspresją i powietrzem muzyka. Lovano gra z ogromnym spokojem, jakby wiedział, że naprawdę ważne rzeczy i tak docierają tylko do tych, którzy potrafią słuchać. A trio Wasilewskiego, jak zwykle, nie szuka poklasku, tylko prawdy w brzmieniu. Dodatkowym istotnym elementem albumu jest doskonała realizacja dżwięku. Płyta została nagrana w legendarnym studio Rudy Van Gelder w New Jersey, co dla miłośników czarnego krążka jast wartością samą w sobie.
Po kilkukrotnym przesłuchaniu “HOMAGE” mam nieodparte wrażenie, że nie tyle słuchałem płyty, co uczestniczyłem w czymś głęboko osobistym. To więcej niż album. To forma medytacji refleksyjnej, dojrzałej, ale też odważnej. Odważnej, bo opiera się na zaufaniu do muzyki, do ciszy i do słuchacza. Nie trzeba krzyczeć, żeby być słyszanym. Zwłaszcza jeśli mówi się głosem tak głęboko osobistym. Muzycy nie boją się zostawić przestrzeni, nie boją się milczenia. Wiedzą, że milczenie bywa głośniejsze niż krzyk.
Lovano jak zawsze szukający, ale nigdy narzucający; z saksofonem, który potrafi być zarówno cieniem, jak i światłem. W trio Wasilewskiego odnalazł nie tyle partnerów, co bratnie dusze. Jego saksofon nie prowadzi – on opowiada. Czasem wydaje się, że nie gra dźwięków, tylko wydobywa z przestrzeni ich echo. Słychać w tym jego ogromną świadomość miejsca, w którym się znajduje, muzyków, którzy mu towarzyszą, ale też tego, co było wcześniej. To właśnie on przypomina, że „HOMAGE” to nie tylko tytuł – to postawa. Hołd dla przeszłości, dla mistrzów, dla chwil, które odcisnęły ślad w duszy.
Trio Marcina Wasilewskiego z niezmiennie zachwycającą równowagą między oszczędnością a emocją — nie szuka efektu. Szuka prawdy.
Fortepian Wasilewskiego jest jak głos wewnętrzny – nie daje odpowiedzi, ale prowadzi do pytań. Każde jego wejście jest przemyślane, pełne oddechu. W jego grze wyczuwa się szacunek do dźwięku i zaufanie do czasu. Nie spieszy się, nie wypełnia pustki na siłę. Zamiast tego otwiera przestrzenie, w których Lovano może się rozgościć, a słuchacz – odnaleźć. Wasilewski, z charakterystyczną dla siebie liryczną precyzją nie akompaniuje — on współistnieje. Nie próbuje dominować. Współtworzy krajobraz, w którym każdy dźwięk staje się krokiem w stronę czegoś większego.
Michał Miśkiewicz jak zwykle gra z niezwykłym wyczuciem jakby oddychał razem z muzyką. Jego perkusja to emocjonalny barometr całej sesji. Potrafi być cicha jak oddech i nagle, niepostrzeżenie, stać się osią napięcia. W jego grze nie ma rutyny - jest za to nieustanne wsłuchiwanie się, reagowanie, współodczuwanie.
Rdzeniem tej muzyki jest kontrabas Kurkiewicza. Nie musi być na pierwszym planie – wystarczy, że tam jest. Czasem delikatnie przypomina o pulsie, innym razem niemal niewidocznie trzyma całość w równowadze. Jego gra jest pełna subtelności, ale też wewnętrznej siły. To dzięki niemu muzyka z albumu „HOMAGE” nie odlatuje w eteryczność.
Album składa się z 6 utworów tworzących koncepcyjną całość. Słuchając ich mam wrażenie, że czas się zapętlił. Że te dźwięki istniały już wcześniej, tylko nikt ich jeszcze nie wypowiedział. HOMAGE to przykład muzyki bardzo oszczędnej, nie jest przeładowana dźwiękami, żadnej demonstracji wirtuozerii. A trio Wasilewskiego, jak zwykle, nie szuka poklasku, tylko prawdy w brzmieniu.
Wierzę, że również i Państwo odnajdziecie w tych dźwiękach ukojenie i spokój. To muzyka do słuchania wieczorem. Najlepiej samemu. Wtedy, kiedy człowiek ma już dość słów, a potrzebuje bliskości. I może właśnie w tym tkwi największa siła tej płyty – w obecności.

Myślałeś o wstawianiu całych playlist z albumami?
OdpowiedzUsuńTak, myślałem. Dobry pomysł. Potrzebujemy kogoś kto by się tym zajął. Jeśli masz ochotę pomóc to napisz nasz mejl.
OdpowiedzUsuń