Translate

poniedziałek, 15 września 2025

Waldemar Parzyński - "Pejzaż Polski"

Waldemar Parzyński

Zespół i orkiestra pod dyr. Waldemara Parzyńskiego

Album: "Pejzaż Polski"

Wydawnictwo: GAD Records (2023)

Tekst: Piotr Banasiak


Historia legendarnej grupy Novi Singers od samego początku toczyła się równolegle w dwóch światach: świecie muzyki jazzowej i świecie filmu. Dość przypomnieć, że jednym z pierwszych nagrań zespołu był niezapomniany utwór tytułowy do serialu tv "Wojna Domowa". W dziejach muzyki filmowej Singersi zapisali się nie tylko jako wyśmienici wykonawcy, ale także jako kompozytorzy - o czym często się zapomina. Dzięki wysiłkom archeologicznym niezmordowanego GAD Records możemy odkrywać kolejne fragmenty twórczego dorobku członków zespołu. W ślad za kompilacją "Mini" penetrującą lata 60te otrzymujemy "Pejzaż Polski" - rzut oka , a w zasadzie ucha na filmowe kompozycje z lat 70tych, autorstwa filara Novi Singers - Waldemara Parzyńskiego.

Album koncentruje się na głównej filmowej specjalności Pana Parzyńskiego - soundtrackach do krótkometrażowych filmów dokumentalnych. Trzy ścieżki filmowe, pochodzące z lat 1973-75 które otwierają oczy/uszy na kunszt, wszechstronność a przede wszystkim na wyobraźnię ich autora.

Na początek utwór przygotowany do reportażu z budowy Huty Katowice. Rozmachowi sztandarowej gierkowskiej inwestycji towarzyszy równie zamaszysta muzyka. Prawdziwy przeplataniec. Z jednej strony pięknie zinstrumentalizowane fragmenty liryczne, gdzie flety i smyki wdzięcznie malują złoty świt na roziskrzonej zbóż łanami ziemi. Tej ziemi. Ale oto wchodzi rockowa sekcja, funkująca perkusja i wah-wahowa gitara, które oplatają, wyrazistą figurę basową. Gdzieś w tle atrakcyjne smaczki - delikatny przester i miejscami fazowanie dźwięku talerzy perkusyjnych. I robi się światowo i nowocześnie na tyle, że wyobraźnia podpowiada dwa obrazy.

Z jednej strony człowiek, jego żelazna wola, sznury wywrotek, zgrzyt dźwigów, zwieńczone ostatecznie spustem surówki - ku dobru socjalistycznej ojczyzny. Ale równie dobrze te funkowe fragmenty mogą towarzyszyć czarnoskóremu gangsterowi z wielkim afro na głowie, przemierzającemu swoim Buickiem Dolny Manhattan...

Jako drugi na albumie słyszymy soundtrack ośmiominutowej filmowej impresji pt. "Do dnia", niezwykle plastycznie obrazującej przejście od nocy do poranka. Znakomita muzyka współczesna, rozpisana na orkiestrę, z charakterystycznym dla Parzyńskiego, wręcz barokowym bogactwem barw. Smyki jak pajęczyny świtania, a ich delikatne dysonanse jak resztki snu z powiek spędzane, trele marimbowe jako ci ptacy w lesie poranną rosą szlochającem, tajemnic pełnem, o czem przepotężne wejścia gongu zaświadczają... I kiedy wszystko kulminuje - tedy wiesz słuchańcze, iż oto słońce nad horyzont się wzbiło. Co więcej! Tym dźwiękom, których ni Karłowicz, ni Szymanowski by się nie powstydzili, towarzyszy - ha! - flamenkująca z lekka gitara! Efekt iście wprawiający w osłupienie... Znakomity - podkreślam - znakomity, sugestywny muzyczny pejzaż.

Pobudka!

Rozpoczyna się już prawdziwe opus magnum tej płyty i prawdziwe opus magnum parzyńskiego progresu, czy też progresywnego parzynizmu. Dłuuuuuga suita malująca dźwiękiem fabularyzowany dokument "Wszystkie moje dzieci" reżyserii Józefa Gębskiego i Antoniego Halora. Film o rodzinie kurpiowskiej, ale zapomnijmy o muzyce ludowej. Czas na prawdziwy jazz-rock, a nawet na rock progresywny. Pozostaną z nami orkiestranci, pozostaną perliste pianopasaże, ale do głosu dojdą wszechwładne hammondalia (Wojciech Karolak), czasem potężnie szkliste po JohnLordowsku, czasem marihuannie senne po FloydowoWrightowsku, a czasem po prostu karolakowoudżezione. Czasem ozwie się mooooooog. Puls całego utworu odmierza rockowa perkusja i elektryczny bas - i każdy z tych instrumentów będzie miał swoją chwilę, jak na progresrocka przystało. Będą zmiany tempa i metrum, będą zwolnienia, będą chwile poetyckie, będą i galopady...

Powraca też elektryczna gitara - i tutaj pierwsze moje odkrycie. Już po kilkunastu przeszywających dźwiękach zapaliła mi się lampka: Bliziński? Zaglądam do bookletu płyty. Istotnie! Marek Bliziński. Czyli - albo Pan Marek Bliziński już w 1974 był niepodrabialny i charakterystyczny, albo ja JUŻ jestem wielkim znawcą polskiego dżezu...

Ostatecznie ku naszemu zaskoczeniu słuchamy dzieła, które z powodzeniem konkuruje z ówczesną działalnością Niemena, SBB, o progresywnych próbach Budki Suflera nie wspominając. Szkoda tylko, że - tak jak niestety i pozostałe opusy na albumie - nie jest on stereofoniczny. Muzyka Parzyńskiego jest, pomimo nawału instrumentacji, bardzo klarowna, ale stereofonia dodała by jej przestrzeni, sceny. Widocznie tak to masterowano w tamtych latach, z myślą raczej o telewizji. Właśnie - gdyby wtedy ścieżkę do "Wszystkich moich dzieci" wydano na winylu... Być może Waldemar Parzyński w świadomości słuchaczy funkcjonowałby teraz nie tylko jako "głos" Novi Singers, ale także jako jeden z filarów polskiego ambitnego rocka lat 70tych.

Mam jeszcze jedno odkrycie i jestem pewien, że jestem pierwszą osobą, która o tym wspomina. Pewne fragmenty suity "Wszystkie moje dzieci" swoimi zwrotami melodycznymi, pomysłami aranżacyjnymi oraz klimatem dźwiękowym wykazują uderzające i natychmiastowe podobieństwo do słynnej suity "Snow Goose" progresywnej grupy Camel. I piszę to z całą odpowiedzialnością słuchacza z umytymi narządami słuchu. Ale - dzieło Waldemara Parzyńskiego ujrzało światło telewizyjne w roku 1974, zaś Andrew Latimer i spółka "Śnieżną Gąskę" zaczęli nagrywać w styczniu 1975... Czy Camelsi widzieli przedtem film Gębskiego/Halora? Śmiem wątpić. Niesłychana koincydencja. Niemniej chętnie zobaczyłbym minę Pana Latimera, gdyby ktoś z GAD Records dotarł do niego z albumem Parzyńskiego i zachęcił do przesłuchania...

Albumem "Pejzaż Polski" GAD Records na pewno dopisuje nowy, bardzo ważny wątek do historii polskiego jazzrocka i rocka progresywnego. Po raz kolejny chylę czoła w uznaniu nieprzeciętnego talentu Pana Parzyńskiego.

Nie mogę się doczekać kolejnych GADowych odkryć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz też: