Skład:
Russell Snyder - bass
Sławek Dudar – alt sax
Michael Flügel - piano
Paweł Czubatka - drums
Album: "Into The Blue"
Recorded on 24.05.2025 at SD STUDIO, Hof - Germany
Wydawnictwo: sxdmusic
Tekst: Paweł Ziemba
Tekst: Paweł Ziemba
Każdy ma swój sposób, by poradzić sobie z “nadmiarem” świata: jedni znikają w górach z termosikiem herbaty, inni udają, że czytanie pięciuset stron powieści pod rząd to świetny relaks. A są też tacy, którzy wolą... zanurzyć się w głębię muzyki – dosłownie i metaforycznie. “Into the Blue” to zaproszenie do eksploracji. Tam, gdzie znika światło, a zamiast bezpiecznych kształtów pojawia się nieznane. Russell Snyder i Sławomir Dudar zabierają nas w podróż, w której każdy dźwięk jest jak oddech pod wodą – intensywny, niezbędny, a jednocześnie kruchy.
Nowa płyta Russella Snyder’a i Sławka Dudara nie jest propozycją kolejnej składanki z gatunku „jazz do windy”. To ciekawy i zaskakujący krok w stronę swobodnego grania, wobec znanych nam wcześniejszych dokonań polskiego saksofonisty. Jeszcze niedawno słyszeliśmy go w trio, w klasycznym repertuarze Ellingtona, elegancko, z klasą, tak że można było spokojnie nalać lampkę wina i pokiwać głową z uznaniem. Elegancja, wyrafinowanie aranżacji wyznaczały ramy muzycznej wypowiedzi. Tym razem dostajemy coś zupełnie innego – album “Into the Blue”, nagrany w międzynarodowym składzie z amerykańskim kontrabasistą Russellem Snyderem, niemieckim pianistą Michaelem Flügelem i polskim perkusistą Pawłem Czubatką. Kwartet, który nie tylko interpretuje jazz, ale tworzy go od podstaw – z własnych emocji, doświadczeń i intuicji.
Całość otwiera tytułowa kompozycja albumu – “Into the Blue”. Snyder, autor wszystkich utworów na płycie, dedykuje ją pamięci Esbjörna Svenssona, charyzmatycznego lidera Esbjörn Svensson Trio, który zginął tragicznie podczas nurkowania. Widzi w tej historii metaforę własnego podejścia do muzyki: tak jak zejście w głąb morskiej otchłani niesie w sobie ryzyko, niepokój i zachwyt, podobnie improwizacja jest zanurzeniem się w nieznane – we wciągającą przestrzeń, której nie da się w pełni przewidzieć. Brzmi trochę jak opis randki w ciemno, ale tu stawką jest muzyka. Już od pierwszych dźwięków zanurzamy się w muzykę, która nie ma być prostym hołdem. Dudar gra na alcie tak, jakby w rękach miał sonar zamiast saksofonu – bada teren, rozświetla mrok, ale nigdy do końca nie zdradza, dokąd zmierza. Kontrabas Snyder’a wyznacza spokojny puls, prowadzi, nie pozwala zgubić kierunku a fortepian Michaela Flügla i perkusja Pawła Czubatki tworzą prądy i fale – raz niosą, raz wywracają kajak do góry dnem.
Jednym z najbardziej lirycznych momentów płyty jest kompozycja „Day Dreams of Sarah”. Utwór różni się zdecydowanie od mocnego otwarcia, dominuje tu atmosfera refleksji, subtelności i zawieszenia. Snyder, jak na kontrabasistę z ambicjami przystało, zbudował całość na prostocie, która udaje, że wcale nie jest prosta. Melodia płynie intymnie, niemal jak kołysanka, tyle że zamiast usypiać – każe się zasłuchać. Saksofon altowy Dudara brzmi wyjątkowo miękko i śpiewne. Jakby chciał powiedzieć coś naprawdę od serca. Fortepian dodaje muzyce pastelowych barw – delikatnych akordów, które rozlewają się jak światło na wodzie. Perkusja nie czyni tu żadnej rewolucji – raczej rzuca delikatne sygnały w stylu „spokojnie, wszystko pod kontrolą”, a Snyder, jak przystało na dobrego kontrabasistę, spaja całość – jego linie są spokojne i ciepłe.
Kolejny utwór to „Ghosted Again” mający formę walczyka – na trzy, z charakterystycznym falującym pulsem, który od razu zmienia atmosferę albumu. Mamy lekkość i ruch, przypominający taneczne kołysanie w jazzowej wersji – z nutą swobody i improwizacyjnego humoru. To świetny kontrapunkt wobec otwierającej album ekspresyjnej kompozycji „Into the Blue”
Po chwili spokojnego unoszenia się w muzycznej toni, artyści postanawiają brutalnie wyciągnąć nas z tego błogiego letargu. Wchodzi „Augie Blues”, utwór lżejszy z rozluźnioną narracjom, pełen swobodnego groove’u, który jest tak swobodny, że aż podejrzanie dobrze poukładany. To moment, w którym muzycy pozwalają sobie na oddech i większą dozę luzu, nie tracąc przy tym jazzowej intensywności. Jedyna klasycznie „bluesowa” kompozycja dająca przestrzeń na bardziej tradycyjną, zakorzenioną w jazzowej historii zabawę formą. “Angie Blues” nie jest jednak prostym cytatem ze chicagowskich schematów. Opiera się na typowej, rozpoznawalnej harmonii bluesowej, ale muzycy traktują ją jako otwarte pole do dialogu.
Dudar brzmi surowiej, ziemiście – jakby specjalnie chciał przypomnieć, że saksofon to nie tylko instrument do „ładnych fraz”, ale też narzędzie do “brudzenia” dźwiękiem. Słychać, że to moment, w którym pozwala sobie na więcej swobody. Snyder na kontrabasie nadaje puls, jego gra nie ogranicza się do roli sekcji – linie basowe są mocno wyeksponowane, czasem niemal solowe. Flügel na fortepianie przywołuje klasyczny idiom bluesowy, dodając do niego nowoczesne akcenty, mieszając tradycję z subtelną ironią. Czubatka trzyma groove z wyczuciem – jego gra jest energetyczna, bez nadmiernej dominacji, dzięki czemu całość brzmi lekko i naturalnie.
Utwór ten można traktować jak chwila oddechu – po bardziej kontemplacyjnych i nasyconych emocjami kompozycjach pojawia się swoboda i „fun” grania. Można go odbierać jako muzyczny ukłon w stronę źródeł jazzu, ale też jako moment, w którym kwartet pokazuje, że nie boi się prostszej, bardziej komunikatywnej ekspresji.
A potem – bach! – „Portrait of Peace”. I tu robi się poważniej, bo Snyder puszcza oko do wielkiej tradycji. Inspiracją był oczywiście słynny „Portrait of Tracy” Jaco Pastoriusa – tam elektryczny bas zmieniał się w instrument medytacji i prywatnej spowiedzi. Snyder, grając na kontrabasie akustycznym, odpowiada na ten gest, ale w zupełnie inny sposób: jego „Portrait of Peace” nie jest introspekcją jednostki, lecz zaproszeniem do wspólnego poszukiwania Pokoju.
Kompozycję otwiera wyrazista fraza na kontrabasie, która nie jest wirtuozerskim popisem, lecz raczej kontemplacyjnym szkicem. To solo ma charakter surowy i intymny – jak głos wypowiedziany w ciszy, zanim dołączą inni. Brzmienie jest ciepłe, lekko szorstkie, z wyczuwalnym ciężarem drewna i strun – słychać tu bliskość instrumentu i bezpośredni dotyk muzyka. Snyder buduje zarys pejzażu: oszczędny i mocny emocjonalnie. Gra w metrum 7/4, co od początku wprowadza słuchacza w świat nieregularnego, falującego rytmu – jakby kroki po nierównym brzegu albo fale rozbijające się o skały. Nie daje to poczucia klasycznej stabilności, raczej zapowiada, że za chwilę będziemy wędrować po mniej oczywistych ścieżkach.
Gdy reszta muzyków dołącza do gry, nie rozwala nastroju - rozciąga go jak światło rozlewające się po horyzoncie. Saksofon Dudara śpiewa długimi frazami – oszczędnie, lirycznie, bez nerwowego pchania dźwięków, jakby wreszcie ktoś w jazzie zrozumiał, że cisza też może mieć groove. To wszystko jest kameralne, niemal modlitewne.
Jeżeli „Portrait of Tracy” Pastoriusa był osobistą spowiedzią basisty, to „Portrait of Peace” Snyder’a brzmi jak wspólna modlitwa kwartetu o Pokój, który rodzi się w dialogu i współbrzmieniu. Pastorius grał flażoletami i pokazywał światu, że bas potrafi być kosmiczny. Snyder odpowiada w bardzo prosty sposób: zostawia efekty, sięga do tradycji i ciszy. Bierze kontrabas akustyczny i mówi nim prosto, kontemplacyjnie, wręcz duchowo.
Dzięki temu dostajemy utwór-pomost – między prywatnym autoportretem a wspólnym pejzażem, między jazzową innowacją lat 70-tych a dzisiejszym kwartetem, który szuka sensu i przestrzeni w improwizacji. Brzmi to jak manifest: zaczyna się od jednego głosu, ale kończy jako wspólna pieśń.
Na krążku znajduje się 7 kompozycji, a zmykającym jest utwór “Tellerand” będący rodzajem szerokiego panoramowania – jak spojrzenie na horyzont. To muzyka, która nie tyle kończy opowieść, ile zostawia nas w stanie refleksji, z poczuciem, że “głębia” wciąż czeka, by znów do niej wrócić.
“Into the Blue” to album, który ukazuje Sławomira Dudara w nieco innym świetle niż jego wcześniejsze projekty. Saksofonista, znany zarówno z barwnej, introspektywnej solowej płyty “The Colours of Tonalities”, jak i z dialogu z klasyką w “Ballads & Swings – Beautyful songs of Duke Ellington”, tym razem wchodzi w przestrzeń kwartetowej improwizacji, gdzie siła muzyki tkwi w kolektywnym brzmieniu i wspólnym poszukiwaniu formy. To płyta różnorodna – łącząca liryzm z energią, tradycję z nowoczesnym podejściem. Bez wątpienia to album, w którym kwartet pokazuje swoją wszechstronność – od otwartych, pełnych emocji improwizacji w tytułowej komozycji albumu, przez groove’ową energię “Portrait of Peace”, aż po tak intymne, delikatne obrazy jak „Day Dreams of Sarah”, gdzie mniej znaczy więcej, a siła muzyki tkwi w ciszy między dźwiękami..

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz