Asia Czajkowska
Judyta Pisarczyk
Karolina Błachnia
Chór "Once Voice"
Sławek Ostrowski
Adam Tadel
Owen Hart, Jr.
Jakub Mizeracki
Charles R. Lyles
Jose Torres
Michał Szkil
Dorrey Lin Lyles
Sylwester Ostrowski
Wydawnictwo: Agora Muzyka (2024)
Tekst: Mateusz Chorążewicz
„One Voice” to album, który miał być efektownym połączeniem charyzmatycznego wokalu i jazzowego saksofonu, a w praktyce jest zbiorem dość przypadkowych nagrań pozbawionych wyraźnego sensu. Płyta zagrana jest poprawnie pod względem technicznym, lecz brakuje jej historii i autentycznego głosu. Zamiast naturalnego przepływu idei, słychać przede wszystkim próby grania „po amerykańsku”, które kończą się na powierzchownych naśladownictwach. Efekt jest taki, że muzyka niby ma groove, niby trzyma się określonych struktur, ale brakuje jej życia i świeżości.
Jednym z największych problemów są jednak solówki saksofonu. Momentami sprawiają one wrażenie wręcz przypadkowych, kuriozalnych, jakby zabrakło kontroli i pomysłu na rozwój frazy. W drugim utworze pojawia się solo, które ani nie trzyma intonacji, ani rytmu – nic się w nim nie klei, a całość zamiast podnosić temperaturę nagrania, staje się jego najsłabszym punktem. Nie chodzi już nawet o indywidualne potknięcia, ale o fakt, że producentem płyty jest sam muzyk – Sylwester Ostrowski świadomie przepuścił takie fragmenty, jakby nie miał odwagi powiedzieć sobie: „to nie wyszło”.
Trudno także zrozumieć obecność niektórych utworów. „Już Nigdy” to przykład nagrania, które nijak nie pasuje do stylistyki albumu. Zamiast różnorodności daje poczucie chaosu, jakby ktoś w ostatniej chwili dołożył piosenkę z innej sesji. Zamiast spójności otrzymujemy składankę, która nie wie, czym chce być – jazzowym projektem, popowym albumem czy może czymś na kształt gospelowej suity.
Całość jest doprawdy dziwna, ponieważ patrząc na to z jeszcze innej strony, muzyka ta cierpi na monotonię. Struktury poszczególnych numerów są zbudowane w miarę interesująco, a sekcja rytmiczna nadaje muzyce ciekawego drive’a, jednak w dłuższym kontakcie okazuje się, że niemal wszystko opiera się na jednym schemacie. Słuchacz szybko traci czujność – kolejne utwory nie różnią się od siebie na tyle, by utrzymać napięcie. Zamiast dynamiki i narracyjnego łuku dostajemy jednostajny strumień dźwięków, który po kilku minutach staje się tłem, a nie przeżyciem muzycznym.
W tym wszystkim trudno znaleźć element, który rzeczywiście wybijałby się na plus (może poza kobiecymi wokalami, które trzymają bardzo wysoki poziom). Być może na żywo ten materiał miałby więcej mocy, bo energia wokalistek i charyzma saksofonisty mogłyby lepiej się uzupełniać. Na płycie jednak te cechy się rozmywają, a zamiast dialogu między artystami słyszymy raczej rozmowę równoległą, w której każdy mówi swoje, bez słuchania drugiej strony.

Śmiem twierdzić, że to nie kwestia powiedzenia przez Pana Sylwestra: „nie wyszło”. Panu Sylwestrowi jeszcze nigdy granie na saksofonie nie wyszło, bo jest niestety bardzo kiepskim saksofonistą i fakt, że w jazzowych mediach przedstawiany jest, jako czołowy polski muzyk jazzowy pokazuje totalny brak kompetencji i umiejętności obiektywnej oceny wśród „krytyków” i mediów jazzowych. Wstyd, że Jazz Forum pozwala sobie na to, żeby tacy instrumentaliści ich reprezentowali… Mamy mnóstwo świetnych muzyków, którzy nagrywają naprawdę piękne płyty. Cóż… czego oczekiwać od mediów jazzowych, w których każdą recenzję, wzmiankę, post w mediach społecznościowych można kupić za całkiem spore stawki, określone w cenniku bardzo chętnie rozsyłanym młodym muzykom…
OdpowiedzUsuńZapraszam na Donos kulturalny, u mnie recenzje i wzmianki za darmo :)
Usuń