Translate

piątek, 29 sierpnia 2025

MINI - "Polish Animated Shorts 1966-69"

MINI - Polish Animated Shorts 1966-69
(kompilacja)

Krzysztof Komeda
Adam Sławiński
Bernard Kawka
Waldemar Parzyński
Tadeusz Kocyba

Wydawnictwo: GAD Records (2022)

Tekst: Piotr Banasiak


Albumem "Mini" Przedsiębiorstwo Eksploracyjne GAD Records zaprasza nas na kolejne stanowisko wykopaliskowe. Tym razem zagłębiamy się w archiwa bielskiego Studia Filmów Rysunkowych z okresu późnej kredy i drewnianego piórnika, czyli z lat 1966-69. Ale zapomnijmy o Reksiu czy Bolku i Lolku. Rzecz się tyczy niezwykle prężnej w owych czasach animacji artystycznej dla dorosłych widzów. Powstawało wtedy wiele krótkich form filmowych, ambitnych, tchnących moralnym niepokojem, czasem dydaktyką, a czasem ówczesnym poczuciem humoru. Ot - sztuka wyrafinowana, a przez to obecnie elitarna i zapomniana - w sam raz do TVP Kultura, oczywiście w godzinach najmniejszej oglądalności. Te miniaturowe arcydziełka z reguły pozbawione były dialogów, zatem niezwykle ważnym elementem komentującym obraz i stymulującym jego percepcję była muzyka. Dlatego do tworzenia poszczególnych produkcji zapraszano fachowców: uznanych kompozytorów - także ze świata jazzu. I niewielki skrawek tego jakże mało znanego obszaru minifilmografii jazzowej możemy na "Mini" własnousznie spenetrować.

Cóż zatem słyszymy?

Film "Rondo" jest jednym z kilku owoców współpracy reżysera Mirosława Kijowicza z Krzysztofem Komedą. Sam filmik jest bardzo sugestywny, niemniej muzyka Komedy ma walory raczej tylko kolekcjonerskie. W pamięci pozostaje jedynie "Rondo II" z rozmarzoną frazą powtarzaną po kolei przez różne instrumenty, wreszcie zamienioną w fortepianową niespokojną impresję.

W tym miejscu wstawiam gwiazdkę * i zapraszam na koniec do didaskaliów.

Bardzo interesująco brzmi ścieżka dźwiękowa do etiudy Bronisława Zemana "Pieniądz". Adam Sławiński stworzył muzykę miejscami bardzo swobodną, bliską free, choć bogatą w różnorodne instrumentarium, także ze świata orkiestrowego. Świetnie się słucha improwizacji saksofonu, czy też dialogu saksofonu ze skrzypcami. Jest też miejsce na gitarową frazę i hammondowe interludia oraz na fragmenty melodyjne i pięknie pulsujące, jak "Pieniądz I". Słuchając co chwilę zadaję sobie pytanie - kto tam gra? Ścieżki dźwiękowe dla Studia Filmów Rysunkowych nagrywały enigmatyczne "zespoły instrumentalne" dyrygowane przez poszczególnych kompozytorów. Gdyby archeolodzy z GAD Records dokopali się do konkretnych nazwisk, na pewno by to opublikowano w booklecie. Wiadomo jedynie, że te bielskie filmowe "dżoby" brali m.in. Namysłowski i Nahorny... Zagadka pozostaje zagadką...

Ale o to już zanurzamy się w świat grupy Novi Singers! Na pierwszy ogień idą kompozycje Bernarda Kawki, ilustrujące zabawny, a jednocześnie baaaardzo dający do myślenia kolejny film Zemana pt. "Mini". Pomysłowe aranże, chwytliwe motywy ("Mini I"), trademarkowe novisingersowe harmonie wokalne lub głosowe improwizacje ("Mini III"). Ani chwili nudy! A już na szczególną atencję zasługuje utwór "Mini IV". Uwodzicielski puls, zwiewne zaśpiewy, quasibarokowe intermezzo, refreny w których Ewa Wanat śpiewa z takim legato, jakby połknęła instrument zwany thereminem. Na koniec zadziorne pyskowanie saksofonu. Abstrahując od obrazu - "Mini IV" było by ozdobą któregoś z wczesnych albumów Novi Singers.

Nie inaczej jest w przypadku dźwięków stworzonych przez kolejnego z Singersów - Waldemara Parzyńskiego. Słuchając muzyki do filmu "Bajka" w reż. Ryszarda Kuziemskiego nietrudno wywnioskować, że fragmenty "Bajka I", balladowa "Bajka III" i "Bajka IV" świetnie dają sobie radę samodzielnie, poza kontekstem filmowym. To są po prostu murowane przeboje, znamienne charakterystycznym dla Parzyńskiego wyczuciem kompozycji i bogactwem aranżacyjnym, dodającym przepychu singersowym głosom. Po prostu - PRLowska świetna odpowiedź na ówczesny imperialistyczny sunshine pop. Ale to nie wszystko, bo mamy jeszcze "Bajkę II" - gdzie klasyczna kameralistyka przechodzi w piękne jazzowe west-coastowe łojenie z czujnym i zadziornym saksem. Po prostu bajka.

Płytę kończy kilkanaście minut muzyki stworzonej przez Tadeusza Kocybę do filmu Adama Jasińskiego "Flirt". Jest to jedyny obraz spośród opisywanych , którego nie udało mi się odnaleźć i obejrzeć. Jednak dźwięki autorstwa Kocyby brzmią tak sugestywnie, iż potrafię sobie wyobrazić mój własny czarno biały film. Grupa małych chłopców w krótkich spodenkach próbuje wdrapać się na okno by podejrzeć striptease w trakcie dancingu w sopockim Hotelu Grand. Przegania ich portier. Wracają i próbują jeszcze raz. Kolejna ucieczka i pogoń. W końcu chłopcy podkradają się do garderoby artystki. I to podglądanie zakończy się pewnym sukcesem. Tak to sobie wyobrażam. Bo to po prostu s ł y c h a ć. Dancingowy, subtelny jazz łamany z nagła hardbopowymi gonitwami galopującej sekcji i wrzeszczących na siebie przeróżnych dęciaków. Do tego gościnnie ponownie Pani Wanat, z utworu na utwór coraz bardziej wyzywająca i emanująca erotyzmem... Ciekawie brzmią te utwory, zwłaszcza we fragmentach "dancingowych". Takie a nie inne rozmieszczenie mikrofonów powoduje, że saksofon i piano brzmią jakby z oddali, z charakterystyczny pogłosem, jakbyśmy naprawdę słuchali muzyki stojąc gdzieś na zewnątrz - jak ci malcy pod oknem... Frapujące.

Tak to mniej więcej wygląda, a w zasadzie brzmi. Muzyka tamtych lat w symbiozie z animowanymi historyjkami obrazującymi tamten czas. Ale - i tutaj pora na zapowiedziane didaskalia. Oprócz znakomitego pióra charakteryzuje mnie także nietoperzowy słuch i wyniesiona ze współpracy z CIA wrażliwość na szczegół. Korzystając z wyżej wymienionych przymiotów stwierdzam co następuje.

1. W archiwum może gdzieś leżeć jeszcze jakiś inny "take" Komedowego "Ronda II" - to co słyszę w trakcie oglądania filmu, w porównaniu z wersją z GADowego albumu różni się nieco konstrukcją, kolejnością fragmentów i jest bogatsze o wejście skrzeczącej trąbki.

2. Opublikowana wersja "Mini I" jest krótsza o 50 sekund od soundtracku słyszanego w filmie. Zniknął niestety piękny duet fletu i hammonda. Może w trakcie prac archeologicznych stwierdzono, że ten fragment taśmy-matki jest uszkodzony?

3. W archiwum może gdzieś leżeć jeszcze jakiś inny "take" znakomitego "Mini IV". Nie mam tu na myśli faktu, że wersja filmowa jest o 2-3 bpm szybsza od albumowej. Otóż w wersji albumowej w pierwszej zwrotce Pani Wanat śpiewa sama, a w wersji filmowej śpiewa w duecie z jednym z Panów Singersów! Ha!

Broń Boże to nie jest otwarta krytyka rzetelności archeologii GAD Records, ani próba powołania kolejnej komisji śledczej. Raczej zaduma nad tym, jak żmudna bywa eksploracja dźwięków przeszłych i zapomnianych.

Sądzę, że zakurzone piwnice Studia w Bielsku Białej jeszcze niejednym nas zaskoczą. Czego ekipie GAD Records i nam słuchaczom życzę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz też: