Sławek Pezda Quartet — X
Sławek Pezda — skasofon
Mateusz Gawęda — fortepian
Alan Wykpisz — kontrabas
Grzegorz Pałka — Perkusja
Tribute to Tenor Legends (2022)Autor tekstu:
Szymon StępnikNajsłynniejszym cytatem w uniwersum Spider-Mana są bez wątpienia słowa umierającego wujka Bena: “Pamiętaj Peter, z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność”. Choć brzmią na pierwszy rzut oka jak zwykły truizm, z wiekiem coraz lepiej je rozumiałem. Nie można bowiem odnosić ich tylko do siły w czysto pierwotnym tego słowa znaczeniu. Ta "wielkąamoc" dzieje się również w sztuce, a przede wszystkim — w jazzie. Ciężko dorównać czemuś, co samo w sobie jest genialne. Jeżeli artysta porywa się na granie kompozycji najsłynniejszych saksofonistów w historii, powinien mu (przynajmniej moim zdaniem) przyświecać jakiś cel. Od takiej polemiki z klasykami gatunku wymaga się po prostu czegoś więcej. Owszem, często okazuje się ona porażką, nierzadko jednak też - zwycięstwem. Niestety, o płycie “Tribute to Tenor Legends” trudno powiedzieć, by należała do któregokolwiek z tych zbiorów. Wynika to z tego względu, że muzycy nawet nie próbują aspirować do bardziej ambitnych aranżacji, tworząc tym samym longplay mocno przeciętny.
A szkoda, bo grający tu instrumentaliści są naprawdę nieprzeciętni. Sławek Pezda jest absolwentem Akademii Muzycznej w Krakowie oraz laureatem wielu prestiżowych konkursów muzycznych. O 15 lat koncertuje w różnych europejskich krajach, a w innym zespole - “The Flash!” - tworzył naprawdę ciekawą, niebanalną muzykę. Mateusz Gawęda stoi z kolei za niesamowitym albumem “Overnight Tales”, który nominowany był do Fryderyków za najlepszy fonograficzny debiut roku. Alan Wykpisz to prawdziwy wyjadacz, który zwiedził muzycznie kawał świata z wieloma znakomitymi muzykami, a Grzegorz Pałka to nagradzany na wielu festiwalach młody wilk świata perkusji.
Przede wszystkim wskazać należy, jak mało jest tu zmian w stosunku do oryginalnych utworów. Z jednej strony rozumiem ogromny szacunek dla pierwowzoru, ale zdecydowanie nie tego oczekuję od muzyki jazzowej. Wielokrotnie brano przecież na warsztat znane tematy i kompletnie wywracano je do góry nogami. Mistrzem w tej dziedzinie zawsze pozostawał dla mnie Ahmad Jamal, który swoją grą potrafił nadać danemu utworowi nową duszę. Szkoda, że Panowie pod wodzą Sławka Pezdy nie mieli tej odwagi, by spróbować nadać utworom więcej autorskiego szlifu, przez co płyta absolutnie niczym nie zaskakuje. Od pierwszej ścieżki płynie monotonnie, z kilkoma niewielkimi wzniesieniami dającymi złudną nadzieję, na coś więcej. Szkoda, bo przecież muzycy występujący na płycie są bez wątpienia zdolni, by chociaż spróbować oddać się w nieco większy wir szaleństwa. Album brzmi bardziej jak praca naukowa, niż jak nowa autorska propozycja w świecie jazzowym.
Nie mogę również nie odnieść wrażenia, że problem stanowi też sama produkcja, a konkretnie — dynamika brzmienia instrumentów. Kłuje to najbardziej przy dźwiękach saksofonu. Przez większość czasu nie słychać żadnej różnicy pomiędzy dźwiękami głośnymi, a cichymi. Właściwie każdy instrument brzmi na tym krążku tak, jakby kompletnie artyści chcieli mieć jak najmniejsze różnice w głośnościach poszczególnych dźwięków, kompletnie pomijając niuanse artykulacji. Brzmi to bardzo sztucznie. Od akustycznych instrumentów oczekuję zupełnie czegoś innego.
Nie do końca podeszła mi też gra Grzegorza Pałki. Czasem mam wrażenie, że zbyt często nadużywa talerzy perkusyjnych, które trzymają stały, często monotonny rytm. Cóż, bardzo niewiele dzieje się ciekawego w tej sekcji, aczkolwiek z drugiej strony trzeba oddać, że Grzegorz zagrał świetne solo w utworze “Placebo”, pokazując tym samym, że jest w nim dużo nieokiełznanej kreatywności. Zapewne, wspomniane już fatalne brzmienie dynamiki instrumentów również miało wpływ na ten osąd, ale tak czy inaczej myślę, iż płycie przydałoby się mniej wiernie granego rytmu i więcej improwizacji. Fajnie brzmi też The Creator Has a Master Plan, gdzie kwartet odważnie ośmielił się nawet użyczyć swoich wokali!
Mówiąc zupełnie uczciwie, biorąc pod uwagę jedynie aspekty techniczne, nie da się powiedzieć, że jakiemukolwiek utworów czegoś tutaj brakuje . Owszem, daleko im do jakości oryginałów (szczególnie tej legendarnej 32-minutowej wersji wspomnianego utworu The Creator Has a Master Plan w wykonaniu Pharoah Sandersa), ale bez wątpię ja udało się oddać wszystkie niuanse melodyczne oryginału. Zasadniczo - wszystko jest na swoim miejscu i trudno znaleźć jakiekolwiek błędy.
Niemniej jednak wolałbym nieco większej swobody interpretacyjnej, więcej zmian i prób redefiniowania klasyki jazzu, nawet gdyby przez to piosenki miały okazać się gorsze. Tymczasem dostajemy krążek z zbyt bezpieczny, z wielkim szacunkiem do oryginału, ale przez to pozbawiony większej kreatywności. Boli to tym bardziej, że zdarzają się na nim niewielkie fragmenty, gdzie muzycy “odjeżdżają”. Szkoda, że nie zdecydowano się, na częstsze takie odchyły od normy.