Tadeusz Łuczejko - kompozycje, aranżacja, wykonanie i rejestracja
Goście specjalni:
India Czajkowska - flet, instrumenty klawiszowe, wokal
Tadeusz Sudnik - elektronika
Wojciech Jachna - trąbka
Mikołaj Trzaska - klarnet basowy
Fragmenty swojej prozy czyta Andrzej Stasiuk
Tytuł płyty: "Flow" (2024)
Wydawca: Audio Cave
Tekst: Maciej Nowotny
Bez wątpienia taką barierą bywa także woda. Któż nie pamięta końcowej sceny filmu Luca Bessona Wielki Błękit, gdy jeden z dwóch głównych bohaterów, Jacques Mayol, nocą nurkuje pod wodę na ekstremalną głębokość. Zanurza się samotnie w niezmierzoną ciszę i ciemność, a kiedy zbliża się do granicy, w której ciało człowieka przestaje funkcjonować, słyszy dźwięk. Zbliża się do niego delfin i zachęca do podążenia za sobą, do tego, by puścił linę – ostatnią rzecz, która jeszcze wiąże go ze światem na powierzchni. Ze światem ludzi, ich namiętności, ich nadziei, ich spraw.
Tak, są takie sytuacje, gdy zostajemy całkowicie sami. Hans Fallada twierdził, że dzieje się tak za każdym razem, gdy spotykamy śmierć. W innej księdze, o wiele ważniejszej i starszej, czytamy, że trzeba się udać na pustynię, tam umrzeć, aby móc zmartwychwstać dla ludzi. Albo jeszcze inaczej! Czytałem gdzieś niedawno, że jeden ze współczesnych fizyków zakwestionował twierdzenie, że z czarnej dziury nie może się nic wydostać – i twierdzi on, że może. I dzięki temu istniejemy: my wszyscy, cały ten wszechświat i może wiele miliardów innych wszechświatów.
A więc siądźmy do łodzi i nocą wypłyńmy na jezioro.
Przygrywać nam będą obłoki, konstelacje gwiazd, w głębi wód błyskać będą srebrne grzbiety ryb, nocne ćmy trzepotać będą skrzydłami. A czasami usłyszymy trąbkę Wojtka Jachny splecioną w miłosnym uścisku z samplami dźwięków tworzonymi przez Tadeusza Sudnika i z dźwiękami saksofonu Mikołaja Trzaski, przypominającymi pomruki dobiegające z labiryntu Minotaura. I wreszcie – nastrojowe powiewy kreowane przez flet i wokal Indii Czajkowskiej. Tę oniryczną całość spaja w jedną dźwiękową materię wyobraźnia Tadeusza Łuczejko – autora kompozycji, aranżacji, odpowiedzialnego za wykonanie i rejestrację muzyki.
Podróż w głąb nocy – jak u Céline’a – trwa, a Ferdinand Bardamu odkrywa, że jedyne, co pozostaje mu z człowieczeństwa, to jeszcze jeden dzień życia, jeszcze jedna chwila, jeszcze jedna kropla deszczu uderzająca w kopułę oddzielającą nas od świata, jeszcze jedna łza. A może deszcz i łza to jedno i to samo? Prawda?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz