Translate

piątek, 10 października 2025

Mikołaj Trzaska & Daktyle - „Transient Riot”

Mikołaj Trzaska & Daktyle 

Mikołaj Trzaska – saksofony, 
Marek Sadowski – perkusja, misy, muszle, elektronika, 
Maciej Jaciuk – elektronika, bass-box, sidrax, daxophone, loopy.

Tytuł płyty: Transient Riot

Wydawca: Antenna Non Grata, 2025 

Autor tekstu: Mariusz Olczyk [MO]


To, co poniżej, jest tylko moją próbą. Może odległą od tego, co chcieli powiedzieć muzycy, może inną niż wyobraźnia innych słuchaczy. Ale słuchając, próbuję nazwać dźwięki i zamienić je w słowa. Inaczej się nie da.

Dramaturgia płyty

Transient Riot to koncert, nie nagranie studyjne – dramaturgia rozwija się jak życie: niby bez planu, a jednak z własną logiką chwili. A chwila miała miejsce w Kołobrzegu, w Laboratorium Kultury ADEBAR, 25 maja 2024 roku.

„Starch” bada teren. Najpierw ostrożnie, pojedyncze dźwięki, potem coraz gęściej, aż saksofon ryczy – od razu wiadomo, że nie będzie łatwo i przyjemnie.

„Boutique” ma w tytule elegancję, ale w brzmieniu wychodzi raczej bazar, chwilami orientalny. Saksofon przeciąga frazy (ciągnie i ozdabia dźwięki), elektronika mruga jak neon nad wejściem.

„The Bench Where I Fell Asleep” obiecuje sen, a brzmi jak wiercenie się w łóżku. Krótko urywane frazy, perkusja bez stałego metrum, atmosfera raczej złego snu (może nawet koszmaru) niż spokojnej drzemki.

„Light Beneath the Hat” to nagły atak z ciszy. Saksofon krzyczy długimi tonami, perkusja rozsypuje akcenty na blachach a potem bębnach, elektronika trzaska i… nagle stop. Jakby ktoś zgasił światło i zostawił nas w napięciu.

„Potato Petals” to poszatkowana miniatura – dość spokojny dialog instrumentów, krótkie frazy, porozrzucane dźwięki. „Whisper of a Discounted Dress” – tytuł żart i muzyka też żart. Dźwięki półsłyszalne, ukryte, z czasem gęstnieją, słychać echo ulicy i miejski gwar.

Kulminacja przychodzi w „The Evil of the Invisible”. Puls motoryczny, quasi-tribalny, trochę transowy, napędza całość i podnosi tętno. Saksofon krótkimi frazami wzmacnia napięcie, a trzaski (nomen omen) wypełniają ciszę między dźwiękami. Strach ma tu wielkie oczy – słychać obecność czegoś niewidzialnego.

„Rain Check” to chwila wytchnienia. Odgłosy można odbierać jak krople uderzające w różne miejsca, przedmioty, a saksofon krąży jak wiatr, na tle gęstniejącej faktury elektroniki.

Na koniec „Lost”. Najdłuższy i najbardziej rozciągnięty. Saksofon prowadzi długie, chwilami ostre linie, elektronika rysuje tło, a perkusja dodaje narastający impuls. To podróż bez celu, w stronę zagubienia. Zamiast kropki – zawieszenie.

Trio

Nie ma tu lidera i sekcji. Są trzy głosy. Marek Sadowski nie liczy taktów — buduje faktury: bębny, metale, przesypywane misy, czasem puls jak krople. Kolorysta. Maciej Jaciuk poszerza pole gry: bass-box (niskie, surowe brzmienie), sidrax (dotykowy syntezator), daxophone (drewniany języczek smyczkiem — głos jakby nie-ludzki). Odgłosy jak z innej epoki. A Trzaska? Raz krzyczy, raz szepcze, potrafi zawisnąć na jednym dźwięku i z niego zbudować formę. Nie dominuje — reaguje. To rozmowa trzech równych ludzi.

Obecność

Trzaska mówi: „Jestem bardziej artystą niż muzykiem”. I to widać. Tu nie ma katalogu jazzowych sztuczek ani demonstracji techniki. Jest zapis obecności – na żywo. Każdy dźwięk jest decyzją. Nawet szum czy trzask dostają swoje pięć minut.

Bunt

Tytuł sugeruje zamieszki, a dostajemy spokojne budowanie napięcia. Daktyle wyciągają dźwięki z codzienności – misy, muszle, pudełka – i robią z tego muzykę. Niewygładzoną, ale prawdziwą. A saksofon? Nadaje jej kształt.

Głos

Jazz? Nie bardzo. Dla niewtajemniczonych to bywa krzyk zza ściany: nie widać, co gra instrument, a co elektronika. Kto widział Trzaskę na żywo, ten wie — każdy gest ma sens i słychać go w tych brzmieniach.

Abstrakcja

Nie ma stałych melodii, regularnego metrum ani klasycznej tonalności, a dramaturgia jest. Transient Riot działa jak film – scena po scenie, obraz po obrazie. To nie ilustracja świata, raczej jego komentarz. Jedni powiedzą: muzyka. Inni: hałas. Najciekawsze, że obie odpowiedzi są prawdziwe.

Sensy

Trzaska dorobił się etykiety „specjalisty od traum”. Faktycznie – jego muzyka nieraz towarzyszy obrazom wojny czy cierpienia. Ale na tej płycie jest też lekkość. Każdy dźwięk waży, każda pauza coś otwiera. Cisza jest tu tak samo ważna jak wrzask — i jedno, i drugie ma swoje miejsce.

Ocena

Na tle wielkiej dyskografii Mikołaja Trzaski Transient Riot brzmi świeżo. To nie powtórka, raczej krok w bok — i bardzo dobrze. To otwarcie innego okna, dzięki któremu słuchacz dostaje coś nowego, choć wciąż charakterystycznego dla Trzaski.

To nie jazz, nie improwizacja w podręcznikowym sensie. To sztuka dźwięku: chropowata, czasem brudna, ale uczciwa. Słuchając Transient Riot, mam wrażenie, że obok muzyki spotykam człowieka. Trzaska nie udaje, nie goni za efektem. Gra tak, byśmy byli razem w tej samej przestrzeni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz też: